Chleb ukręciłam w maszynie na grubawą bułkę tartą. Do tego, też zmielona w maszynie, duża cebula i 2 duże ząbki czosnku (bo lubię). Pieczarki poddusiłam na oleju, żeby sok poszedł precz, przynajmniej trochę. Cebulę dodałam niesmażoną, ale pewnie można z tymi pieczarkami.

Do tego tak ok. szklanka zmielonych orzechów. Przyznam się, że nie mieliłam nigdy orzechów, bo nie mam w czym. Zużyłam to, co miałam w domu - a miałam połówki włoskich, całe laskowe, migdały w płatkach, nasiona słonecznika - dla fantazji, pecans - połówki i brazylijskie - takie całe. Były w różnych proporcjach, to chyba nie ma znaczenia. Wypróbowaną metodą wsadziłam wszystkie orzechy do dwóch worków foliowych i - łup! - tłuczkiem do mięsa.

Wszystko wymieszałam, posoliłam, jakieś tam ziółka, natkę, przyprawy, spróbowałam i wbiłam solidnie do wysmarowanej tłuszczem formy keksowej i do piekarnika, aż złoto-brązowe na wierzchu - tak chyba ze 45 minut w 180°C.

Zamiast mielić można też chleb, warzywa i orzechy zmiksować w malakserze na niezbyt wysokich obrotach.