Składniki dajemy do maszyny w takiej kolejności, jak to jest podane wyżej: tak więc kolejno mokre, suche, a na koniec, w przeciwnych rogach pojemnika, sól, cukier, a drożdże na środek albo tam, gdzie cukier.

Cebulę drobno kroimy i smażymy pod przykryciem, aż zmięknie. Można przyprawić ją wg uznania, co nada chlebowi dodatkowego smaczku.

W międzyczasie, gdy cebulka robi się na patelni, zaglądamy do maszyny. Pilnujemy, by ciasto miało prawidłową konsystencję.
Jeśli za bardzo lepi się do ścianek, trzeba dosypać trochę mąki. Jeśli mieszadła nie są w stanie pracować - trzeba dolać trochę wody. Wszystko zależy od tego, jakiej użyliśmy mieszanki mąk.
Dobrze zrobione ciasto powinno trzymać się mieszadeł i z czasem, gdy działać będzie na nie ciepło, przypominać fakturą marshmallows.

Gdy automat wzywa po dodatki, dodajemy cebulę i np. jakieś ziarna (słonecznik, dynia etc.)

Wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową!

Jeśli ciasto nie urośnie, i tak zostawmy je do upieczenia, bo to, co wyjdzie, też będzie jadalne, choć nie piękne ;) Następnym razem zwiększamy porcję drożdży lub bardziej staramy się o prawidłowe rozłożenie składników w czasie wsypywania.

Swój automat ustawiam na chleb średnio spieczony, ale myślę, że można kombinować ze stopniem spieczenia.