Zajadałam się tymi pysznnościami w dzieciństwie kiedy prawdziwa czekolada była tylko od święta. Po przygotowaniu "kryzyskow" (tak je nazywaliśmy)
mama dawała mi do wylizania łyżkę z ostatnią porcją słodkiej mazi. Teraz sama robię je swojemu synkowi jako alternatywę dla śmieciowych słodyczy.
Mi samej trudno oprzeć się ich smakowi i często w tajemniczych okolicznościch znika pół talerza ciastek zanim zdążą wystygnąć ;)
Do mojej wersji daję dużo mniej cukru (3/4 szklanki), pół kostki margaryny, mleko roślinne i obowiązkowo orzechy włoskie. Aromatu nie dodaję.
Składniki mieszam dość długo na malutkim ogniu aby się nie przypaliło (w razie potrzeby można dodać mleka). Kiedy masa zgęstnieje i zacznie się kleić
wykładam na małe kupki na talerz. Po ostudzeniu wstawiam do lodówki. Steżałe "placuszki" (te ocalałe przed wyjedzeniem ;)) formuję w dłoniach w niewielkie kulki aby w całości zmieściły się w małej buzi.
Dla urozmaicenia można obtoczyć w wiórkach kokosowych. Serdecznie polecam!
anjuta 2012-02-07 14:32:08.135

Ripley, ja na twoim miejscu zastąpiłabym masło nie olejem, tylko rozciapanym bananem z dodatkiem oleju. Nigdy nie testowałam tego sposobu, ale sam olej na pewno nie wystarczy.
~x 2010-06-27 09:46:59.514

B-)
~Ripley 2010-04-01 22:33:29.629