Tahini tradycyjne lub białe - domowe, najlepsze, bez goryczki, bez niepotrzebnych dodatków
Domowe tahini jest o niebo tańsze i po prostu wspaniałe :) Białe jest delikatniejsze, nie tak aromatyczne. Robiłam już wieeele razy, wychodzi pierwsza klasa! Przy odrobinie staranności nie pojawia się też gorzki smak, na co skarżą się niektórzy. No i oczywiście tak samo jak w przypadku masła orzechowego nie dodajemy żadnego oleju - bo po kiego! Wcale nie mieli się łatwiej ani znacząco szybciej. Zysk czasowy jest minimalny, a dodatkowe puste kalorie lecą. Więc olewamy olej :)
Rodzaj diety: wegańska
Składniki:
słoik ok. 350 ml
sezam łuskany 300g (z niełuskanego jeszcze nie próbowałam)
- sezam powinien wypełniać pojemnik do miksowania w 1/4 do max. 3/4 wysokości
Przygotowanie:
1szy krok: prażenie - w przypadku białego tahini go pomijamy. Wsypujemy sezam na suchą patelnię i co jakiś czas mieszamy od spodu. Póki nie będzie ciepły w dotyku, grzanie może być większe. Później zmniejszamy prawie na minimum. To MEGA ważne - inaczej sezam zrobi się gorzki albo nawet się przypali! Trzeba dość często mieszać, by uprażył się jednolicie, zezłocił. Im dłużej prażony, tym głębszego i mocniejszego smaku nabierze. Jeśli zaczyna strzelać, to jesteśmy w opałach - zdejmujemy z kuchenki i szybko mieszamy, może uda się uratować.
2 krok: miksowanie. Trzeba sezam odpowiednio długo miksować. Nie mam malaksera, tylko przystawkę do ręcznego blendera i mi to zajmuje ok. 4 x 4 min. + 2 min. dla sezamu niełuskanego + ew. jeszcze kilka, żeby uzyskać rzadszą konsystencję. Przerwy są konieczne, żeby blender się nie przegrzał, a nie ze względu na tahini :) Najpierw zrobi się "mąka", później zacznie się łączyć, gęstnieć, przypominać pastę, będzie przylegała do ścianek, aż w końcu zacznie formować się w wałek - ten etap zajmuje sporo czasu. Od czasu do czasu dobrze jest zamieszać całość od dna, ale nie ma co robić tego zbyt często. Stopniowo masa będzie coraz gładsza, aż w końcu zacznie błyszczeć od powoli wydzielającego się tłuszczu. Miksując nadal zauważymy, że całość jest coraz rzadsza - zamiast formować wałek zacznie spływać do środka. Gotowe :) Przechowujemy w lodówce.
Wskazówki i uwagi:
Generalnie chodzi o to, żeby sezam mielić wystarczająco długo. To jest właśnie cały sekret - DŁUGIE MIELENIE. Nie dodajemy żadnej wody ani oleju! Po wystarczająco długim miksowaniu olej sam się wytworzy, a cała masa będzie mniej zwięzła, lekko lejąca i ciągnąca - jak masło orzechowe :)
Awaryjnie, jeśli potrzebujemy małą ilość (np. do
hummusu), można zrobić w młynku do kawy - świetnie się mieli, błyskiem. Choć to trochę ryzykowne, szczególnie jeśli przesadzimy z ilością - masa może dostać się w jakieś szczeliny. Na koniec zmiksujmy w młynku trochę wody - ostrza same się wstępnie umyją :)
Jest jeszcze jedna możliwa przyczyna gorzkiego smaku - przeterminowany sezam. Jeśli dopuścimy, żeby zawarty w nim tłuszcz zjełczał, to nie spodziewajmy się delicji ;) Dla pewności możecie spróbować jak smakuje "na surowo" - jeśli ok, to tahini też będzie w porządku.
Twoje zapiski: