Maliny zdecydowanie kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy buszowałam wśród przydomowego malinowego zagajnika w poszukiwaniu tych słodziutkich owoców. Krzaki malin wydawały mi się wtedy wysokie, czasem kuły w palce, czasem wpadałam z przerażeniem w pajęczynę. Ale spotykałam też wszędobylskie ślimaki i z radością witałam każdą biedronkę. Dziś niestety nie mam malin prosto z krzaczka, ale od czego są warzywniaki! Trochę mniej urokliwe niż jedzenie z krzaczka, ale i tak opróżnianie papierowej kobiałki jest bardzo przyjemne.
Kiedy już nasycę się pochłanianiem malin prosto z pudełeczka, zaczynam myśleć do czego by je dorzucić. Nadal wszelkie czynności związane z użyciem temperatury czy blendera, wydają mi się w stosunku do malin zbyt drastyczne. Dlatego postanowiłam położyć je jako zwieńczenie najzdrowszego surowego ciasta jakie kiedykolwiek zrobiłam.
Spód:
Mielimy (blenderujemy) migdały na mąkę. Drobno siekamy morele. Mieszamy z dodatkiem soli aż powstanie zwarta, nie rozpadająca się masa. Wykładamy na tortownicę i odstawiamy do lodówki.
Masa:
Nerkowce moczymy przez noc. Blenderujemy nerkowce, rozpuszczony olej kokosowy, sok z cytryny, syrop z agawy (w zależności od tego jak słodkie ciasta lubimy, dolewamy stopniowo próbując masę) i ekstrakt waniliowy. Może to trochę potrwać zanim uzyskamy gładką masę, bez grudek.
Następnie wydzielamy 1/3 (lub mniej, w zależności od tego jak grubą warstwę karobową chcemy mieć) masy i dodajemy do niej karob i blenderujemy, aż uzyskamy jednolity kolor. Myjemy końcówkę blendera i do pozostałych 2/3 masy dodajemy obrane i pokrojone awokado. Również blenderujemy aż wszystkie składniki się połączą.
Na orzechowy spód wykładamy masę z awokado i odstawiamy do zamrażalnika na około 30 minut. Następnie nakładamy masę karobową i znów na 30 minut do zamrażarki.
Wyjmujemy ciasto i układamy na nim maliny.
Przechowujemy w zamrażalniku, wyjmując na 30 minut przed podaniem, lub w lodówce.
Smacznego!