Kuchnia polska
Proponuję, aby pieczenie pączków zrobić jako gwóźdź programu spotkania towarzyskiego z najbliższymi sercu przyjaciółmi. Zabawa przednia, a ucztowanie zasłużone.
zaczyn:
6 dag drożdży
10 dag mąki
łyżka cukru
1/3 szklanki ciepłego mleka
ciasto:
40 dag mąki
8 dag cukru
8 żółtek
szklanka podgrzanej kremowej śmietanki
1/2 dobrze utłuczonej laski wanilii
15 dag roztopionego masła
1/3 łyżeczki soli
kieliszek spirytusu
starta skórka z wyparzonej cytryny
konfitura wiśniowa, albo konfitura różana z pokruszonymi migdałami
tłuszcz do smażenia
Przygotowanie:
Sporządzam zaczyn - mieszam składniki zaczynu i odstawiam w ciepłe miejsce. Gdy zaczyn podwoi swą objętość, dodaję do niego mąkę - wcześniej przesianą przez sitko, utarte żółtka z cukrem, śmietankę, wanilię, roztopione masło, sól, spirytus i skórkę z cytryny.
Wszystko to wyrabiam ręką, do chwili aż ciasto zacznie odstawać od ręki i od miski. Trwa to zazwyczaj jakieś pół godziny.
Wyrobione ciasto odstawiam przykryte ściereczka w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Jak ciasto podwoi swoją objętość, biorę łyżką porcję, formuję małe krążki, kładę konfiturę - dokładnie odsączoną z syropu, zalepiam i kładę miejscem zalepionym do dołu na posypaną mąką ściereczkę.
Tak uformowane pączki zakrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce.
Gdy pączki pięknie wyrosną, zmiatam pędzelkiem z nich mąkę i zaczynam smażyć w głębokim tłuszczu, najpierw z jednej strony, potem patyczkiem odwracam na druga stronę. Bardzo ważne jest utrzymanie odpowiedniej temperatury tłuszczu, aby pączki się nie paliły tylko ładnie smażyły.
Upieczone pączki wyjmuję na papierowy ręcznik i jeszcze ciepłe oprószam cukrem pudrem z dodatkiem wanilii.
Moja Babcia jako nadzienie do tych pączków dawała zawsze konfiturę z róży zmieszaną ze słuszną ilością potłuczonych migdałów.
Te pączusie najsmaczniejsze są podane świeże, jeszcze ciepłe, ale jadłam też wyjęte z zamrażarki, przez chwilę rozmrażane w temp. pokojowej i tez smakowały wybornie.